Poligon drawski ma różne oblicza. Po dość łagodnym i przyjaznym obliczu, jakie zawodnicy oglądali podczas Columna Medica Baja Drawsko, przyszedł czas na poznanie zupełnie innego, hardkorowego oblicza. Z założenia bowiem rozgrywana tu kolejna runda Rajdowych Mistrzostw i Rajdowego Pucharu Polski Samochodów Terenowych oraz Pucharu Polski w Rajdach Baja – Columna Medica Rajd Safari – miała być bardziej offroadowa, a zatem również trudniejsza. „Janosikom” w to graj, bo za miesiąc zmierzą się tu w jeszcze bardziej hardkorowym rajdzie – Breslau Poland. Safari było więc dla nich świetną okazją do treningu przed tym rajdem i na tym skupili się bardziej niż na wynikach. Mimo to udało im się wywalczyć 3 puchary – za 3. miejsce w Q4 dla Remika Kusego, 3. miejsce dla Firmy Blachotrapez w klasyfikacji sponsorskiej oraz wspólnie z kolegami z Grupy 4x4 za 1. miejsce w klasyfikacji klubowej. Columna Medica Rajd Safari miał w menu 7-kilometrowy prolog w piątek oraz dwukrotnie pokonywany 107-kilometrowy oes w sobotę. Na trasie na zawodników czekały niespodzianki terenowe – triale, piaszczyste zjazdy i podjazdy, przejazdy przez wodę oraz tradycyjne szybkie piaszczyste partie i kręte leśne ścieżki. Jak na Drawsko przystało, zawodnicy musieli tu bardzo czujnie nawigować. Teoretycznie motocykliści i quadowcy mieli pod tym względem nieco ułatwione zadanie, bo wyjątkowo startowali za samochodami, ale ślady założone przez auta nierzadko były mylące. Z tymi „atrakcjami” ATV Janosik zmierzył się w pełnym składzie – Remik Kusy, Piotrek Ceklarz, Andrzej Pieron, Marcin Talaga i Janek Stolarczyk. Wspierali ich koledzy z Grupy 4x4 – Maciej Markiewicz, Marcin Chudziński i Kamil Baszczyński oraz motocyklista Michał Latoch, z którymi wspólnie walczyli o punkty w klasyfikacji klubowej. Wyniki prologu wyglądały bardzo obiecująco dla „Janosików”, którzy opanowali czołowe lokaty – najszybszy był tu Remik Kusy, 2. miejsce zajął Piotrek Ceklarz, 3. był Andrzej Pieron, 4. czas należał do Janka Stolarczyka, a 6. był Marcin Talaga. Sytuacja się mocno zmieniła na pierwszym z sobotnich oesów, choć wpływ na to miały chyba nie tylko wyczyny zawodników, ale także jakieś tajemne moce zakłócające łączność z Wszechświatem, tudzież amerykańskie wojsko, które w jakichś kolosalnych ilościach pojawiło się na poligonie. Cokolwiek to było, dało oesowe zwycięstwo Radkowi Lindnerowi z Łódzkiego Klubu Offroadowego, zaś „Janosików” zepchnęło na dalsze pozycje. Spośród nich najlepszym czasem popisał się Piotrek Ceklarz, który w klasyfikacji oesu znalazł się na 5. miejscu. 6. miejsce należało do Remika Kusego, 7. do Janka Stolarczyka, 10. do Marcina Talagi, zaś obarczony 15-minutową karą za błądzenie Andrzej Pieron znalazł się na 12. pozycji. Jeszcze inaczej wyglądały wyniki drugiego przejazdu sobotniego oesu. Ten oes na swoje konto zapisał Marcin Bożałek z ŁKO, ale tuż za nim, na 2. miejscu, znalazł się Remik Kusy. Na 4. miejscu uplasował się Andrzej Pieron, Janek Stolarczyk zajął 8. miejsce, a Piotrek Ceklarz zameldował się z 10. czasem. Do mety niestety nie dotarł Marcin Talaga, który wyraźnie miał za dużo pary w swoich niedźwiedzich łapach, bo została mu w nich kolumna kierownicza ;) - Pomimo przegranej walki z quadem i nie ukończenia rajdu, to i tak były to dla mnie fajne zawody. Pomimo gęstego kurzu, jechało się bardzo ciekawie, gdyż tym razem pojawiły sie na trasie podjazdy, zjazdy, odcinki trialowe i małe przeprawy. Myślę, że był to dla mnie dobry trening przed zbliżającymi się zawodami Breslau - mówi Marcin Talaga. Nieukończenie oesu jednak niestety spowodowało niesklasyfikowanie Marcina w rajdzie. To nie był też udany rajd dla Andrzeja Pierona, który zakończył go na 11. miejscu. Były „Miś Polski” zamienił się w kota i chadzał własnymi ścieżkami, niekoniecznie zgodnymi z trasami wyznaczonymi w roadbooku. - Takie są rajdy - kto się spieszy, ten popełnia błędy. Odbijemy na następnej edycji - zapowiada Andrzej Pieron. Po dobrze przejechanych dwóch pierwszych oesach, na trzecim Piotrek Ceklarz postanowił oszczędzać sprzęt i swoją tajną broń w postaci
sztucznej nogi, co finalnie skutkowało 8. miejscem w rajdzie. No co, czasami trzeba odpocząć ;) Odpoczywanie nie leży natomiast w naturze Janka Stolarczyka – on szczególnie ciężko pracował nad nawigacją, pilnie kolorując roadbooki pod czujnym okiem bardziej doświadczonych kolegów. Ta nauka nie poszła w las, bo Janek też nie poszedł w las – nawigował bezbłędnie, co w połączeniu z dobrym tempem dało mu dobre 7. miejsce. Janek zatem z rajdu na rajd się rozpędza. - Po dobrym prologu wszystko szło i zapowiadało się
dobrze, nie popełniałem dużych błędów nawigacyjnych, lecz niestety moja Renia zaczęła szwankować. Po próbie napraw w parku serwisowym udało się wyruszyć do drugiego os, ale niestety sprzęt dalej szwankował, co skutkowało rozkojarzeniem i wywrotką na 80
kilometrze. Udało mi się jednak pozbierać, uruchomić quada i dotrzeć do mety rajdu, z czego jestem bardzo zadowolony:) – opowiada Janek Stolarczyk. Z kolei Remik Kusy na ostatnim oesie nieco odrobił to, co zabrały mu tajemne moce tudzież Amerykanie na OS2, dzięki czemu rzutem na taśmę udało mu się wskoczyć na podium. W przeciwieństwie do Columna Medica Baja Drawsko był to najniższy, nie najwyższy stopień podium, ale podium to podium, kto by tam się spierał o stopień. A wraz z podium kolejne punkciki pyk! i są na koncie Remika, stawiając go nadal w roli faworyta całego cyklu PPRB. No i kolejny pucharek do kolekcji. - Tak , na porannym oesie coś było nie tak. Może były to tajemnicze moce, może wpływ sił armii amerykańskiej lub przesadzona ilość karczku z grilla zalanego delikatnie Jackiem Danielsem poprzedniego wieczoru. A tak serio, to skręciłem w jedną ścieżkę za wcześnie, właściwa była 20 metrów dalej . Przejechałem trochę w niewłaściwą stronę i tak mi się pokręciło w głowie, że minęło aż 7 minut, zanim znalazłem się ponownie na właściwej trasie i w swoim rytmie jazdy . Kolejny OS pokonałem za to w pięknym tempie i pozwoliło mi to powrócić na podium. Podsumowując, zaliczam rajd do bardzo udanych i widzę, że z każdym kolejnym nabieram coraz większych prędkości - komentuje Remik Kusy. Nie tylko Remikowi wpadł pucharek – ponownie chłopaki wywalczyli trofeum dla swojego Sponsora, Firmy Blachotrapez, za 3. miejsce w klasyfikacji sponsorskiej. Komplet pucharków uzupełniła nagroda za zwycięstwo w klasyfikacji klubowej dla Grupy 4x4, w którym oprócz „Janosików” swój udział mieli Maciek Markiewicz, Marcin Chudziński, Kamil Baszczyński i adoptowany przez „Janosików” motocyklista Michał Latoch. Puchary we wszystkich trzech możliwych klasyfikacjach to świetny wynik, jak na hardkorowy rajd treningowy. Sam trening przed rajdem Breslau Poland zatem także wypadł pomyślnie – chłopaki przetestowali zarówno siebie (zwłaszcza nawigacyjnie Janek), jak i sprzęty (zwłaszcza Marcin mocno przetestował swojego quada). Mogą więc już się zacząć pakować na Breslau, który rusza już za miesiąc, 30. czerwca. Tam panowie powalczą z jeszcze bardziej hardkorowym obliczem Poligonu Drawskiego. Do walki w Pucharze Polski w Rajdach Baja powrócą zaś kolejny miesiąc później, 3. sierpnia, rywalizując w rozgrywanym w centralnej Polsce Polskim Safari.
Komentarze